Ruszasz na wyprawę do świata przedsiębiorców i nie wiesz, jak nazwać biuro podróży? Sprawdź, dlaczego szukając nazwy warto zatrzymać się na moment pod znakiem Kiss and Fly.
Nieważne czy chodzi o biuro podróży o ogólnopolskim zasięgu czy też mówimy o nazwie małej firmy turystycznej działającej na lokalnym rynku. Droga do tej jedynej–idealnej nazwy wiedzie przez sporo językowych zakrętów, skojarzeniowo-symbolicznych pułapek i nieprzewidzianych wybojów. Wystarczy chwila nieuwagi i zaraz możemy pójść niewłaściwą drogą, zbłądzić serwując sobie kiepską, niezrozumiałą, trudną do wymówienia nazwę.
Dlatego dziś, w drodze do namingowego celu proponuję zrobić krótki postój przy znaku dobrze znanym wielu turystom: Kiss & Fly. Precyzyjnie rzecz ujmując: przy znaku wskazującym strefę Kiss & Fly.
Widujemy go przede wszystkim na lotniskach, od kilku lat także w Polsce. W podobnej postaci (np. Kiss & Ride) występuje również w innych miejscach przestrzeni publicznej, np. przy stacjach metra lub pod galeriami handlowymi.
Najprościej rzecz ujmując Kiss & Fly to strefa krótkoterminowego postoju. W jednym miejscu jest to 7, w innym 10 lub 15 minut bezpłatnego postoju. W zupełności wystarczający czas na podjechanie autem pod same drzwi lotniskowego terminala, wypakowanie walizek pasażera, buziak na do widzenia i opuszczenie strefy.
Co buziak przed odlotem ma wspólnego z wymyśleniem nazwy biura podróży?
Już wyjaśniamy. Choć trochę od końca.
Zobacz, jak można byłoby inaczej, w bardziej klasyczny, tradycyjny sposób wyrazić znak i samą ideę Kiss & Fly:
- Mógłby to być znak zakazu, surowo zabraniający pozostawiania auta w strefie na dłużej bez kierowcy. Grożący mandatem, nałożeniem blokady na koła czy odholowaniem auta bez ostrzeżenia. Aż zrobiło się groźnie.
- Mógłby to być znak ostrzegający: „Strefa krótkoterminowego postoju. Uważaj, słono zapłacisz za postój powyżej 10 minut!”. Mniej grozy, ale jakoś mało przyjemnie.
- Mógłby to być bezpośredni znak informacyjny. „Wjeżdżasz do strefy krótkoterminowego postoju. Wypakuj walizki, pożegnaj się z pasażerem i opuść strefę”. Już nie ma grozy, jest za to sucha, beznamiętna informacja.
- Mogłaby to być „Strefa pożegnań”, ale po pierwsze: brzmi dość smutno, ponuro, po drugie to również strefa powitań. A „Strefa pożegnań i powitań” po prostu nie brzmi dobrze.
Tak teoretycznie mógłby wyglądać znak w bardziej tradycyjnym opakowaniu. A jednak mamy Kiss & Fly.
Proste, krótkie, a jakże piękne, nasycone treścią i uniwersalne Kiss & Fly.
Właśnie taka powinna być nazwa biura podróży: generująca pozytywne skojarzenia.
Z pomocą tego znaku chcę Wam pokazać, jak umiejętnie skonstruowana nazwa dla turystyki odwołująca się do emocji może przekazać istotne dla odbiorców treści. Jak w przejrzysty sposób może streścić długaśne tablice informacyjne, zastąpić nieprzyjemne znaki zakazu/nakazu. Jak przy absolutnym minimum liter może być całkowicie zrozumiała dla odbiorców. Mało tego, samym buziakiem może pozytywnie nastroić, sprawić, że rozstanie / pożegnanie przed odlotem nie będzie aż tak bolesne.
Oto piękno namingu na przykładzie jednego znaku. Pomyśl o głębi całuśnego Kiss & Fly przy wymyślaniu nazwy firmy turystycznej.
Wciąż myślisz jak nazwać biuro podróży? Wypełnij poniższy formularz i zapytaj o projekt all-inclusive, czyli nazwę razem z logo: